-
Jak odmieniać skrótowce?
Obecnie trudno znaleźć tekst publicystyczny, popularnonaukowy czy specjalistyczny, który pozbawiony będzie skrótów i/lub skrótowców. W ramach panującej tendencji do oszczędzania wysiłku ujawniającej się w języku oraz ze względów czysto pragmatycznych współczesny użytkownik polszczyzny nader często się nimi posługuje.
Celowo użyłam na początku dwóch określeń, trzeba bowiem zaznaczyć, że skrót i skrótowiec nie są pojęciami synonimicznymi. Skrót to część wyrazu lub wyrażenia, w większości przypadków zwyczajowo przyjęty i właściwie odczytywany przez ogół użytkowników danego języka. Warto jednak dodać, że istnieją skróty, do rozkodowania których niezbędny okazuje się kontekst. Skrótowce natomiast to wyrazy pochodne tworzone często (choć nie jest to regułą) od pierwszych liter bądź sylab całego wyrażenia. Nie zawierają one kropek. Spełniają odmienne funkcje w zdaniu aniżeli skróty, co powoduje, że ich stosowanie wymaga również znajomości innych reguł. O tym, jak poprawnie posługiwać się skrótami, była mowa w artykule poświęconym zasadom ich kończenia (zamykania). W przypadku skrótowców to nie sposób tworzenia czy zapisu stanowi największy problem.
Najważniejszą kwestią wymagającą podkreślenia jest to, że skrótowce podlegają odmianie. I jak można domniemywać, wokół zagadnienia deklinacji będzie koncentrować się większość problemów. Uogólniając, należy zauważyć, że sposób odmiany skrótowca zależy m.in. od tego, jaki typ on reprezentuje. Można bowiem wyróżnić ich cztery rodzaje: sylabowce (np. „Cepelia”), głoskowce (np. „ZUS”), literowce (np. „PZU”) oraz mieszane (np. „PZMot”). Nie ma potrzeby definiowana tych pojęć, gdyż intuicja językowa przeciętnego użytkownika polszczyzny pozwoli bez trudu odgadnąć, jaki model odmiany w danej sytuacji zastosować (lub nie – w przypadku skrótowców nieodmiennych).
Sylabowce podlegają deklinacji jak każdy inny rzeczownik – w przypadkach zależnych zmienia się tylko końcówka fleksyjna (np. „Cepelii”, „Cepelię”, „Cepelią”). W przypadku głoskowców i literowców dodaje się końcówkę fleksyjną zapisaną małą literą, ale poprzedza się ją dywizem (np. „GOPR-u”). Trzeba dodać, że zarówno wśród głoskowców, jak i literowców występują takie, które nie podlegają deklinacji (np. głoskowiec „NATO” czy literowiec „PZU”). Skrótowce mieszane stanowią z kolei tak różnorodną grupę, że każdemu z nich należałoby przyjrzeć się z osobna.
W odniesieniu do niektórych głoskowców, literowców i skrótowców mieszanych parę kwestii wymaga większej uwagi. Po pierwsze, trzeba pamiętać, że w sytuacji, gdy skrótowiec kończy się na „R”, a w przypadku zależnym występuje „rz”, wówczas należy zastosować zapis „R-z”, np. „GOPR-ze”. Podobnie powinniśmy oddzielić „i” stanowiące zmiękczenie poprzedzającej spółgłoski, np. „ZUS-ie”. Miejscownik okazuje się w ogóle problematycznym przypadkiem, gdyż wymusza także specyficzną zmianę w skrótowcach zakończonych na „T” (np. „LOT”, ale „w Locie”). Szczególnego potraktowania wymagają również głoski „j” (czyt. jako „jot”) oraz „z” (czyt. jako „zet”). Po łączniku (dywizie) dodaje się więcej niż samą końcówkę fleksyjną określonego rodzaju, np. „ONZ-ecie”, „ONZ-etu”, „UJ-ocie”, „UJ-otu”.
Ostatnio jak grzyby po deszczu wyrastają nowe firmy, które przybierają nazwy od imion bądź nazwisk właścicieli, będące często skrótowcami z zakończeniem „-x”, np. „Adamex”. Ów „Adamex” również podlega odmianie, z tym że tutaj normy poprawnościowe pozwalają na dwa rozwiązania. Zakończenie „-x” może pozostać lub może przybrać postać rodzimego „-ks”, co sprawia, że właściwe są oba zapisy: „Będę w Adamexie” lub „Wybieram się do Adameksu”. Purystów językowych może drażnić nieco połączenie „-xi”, jednakowoż wydawnictwa poprawnościowe nie zabraniają stosowania „-x” w zapisie w przypadkach zależnych.
Zagadnienia odmiany skrótowców nie można spychać na margines spraw, którymi niespecjalnie trzeba się zajmować, gdyż stanowią rzadkie zjawisko. Problem polega właśnie na tym, że akronimy (czyt. skrótowce) na dobre zagościły w naszej codzienności. Nazwy nowo powstających organizacji, firm itp. zaczynają funkcjonować przecież w świadomości użytkowników języka jako skrótowce (a nie pełne określenia). Bywa i tak, że nie jesteśmy w stanie ich rozszyfrować, gdyż zatarło się już ich znaczenie lub nie spopularyzowano pełnej nazwy danego obiektu. Wystarczy zadać sobie pytanie: czy potrafię właściwie odczytać akronimy takie jak „UNESCO” czy „UNICEF”? Jedno jest pewne – mnogość pozostających w obiegu skrótowców sprawia, że każdemu z nich trzeba przyjrzeć się z osobna i zastosować taki model odmiany, jaki podpowiada nam poparta wiedzą intuicja językowa lub Słownik skrótów i skrótowców Jerzego Podrackiego.
Joanna Gruszczyńska
-
Kłopotliwy liczebnik
Wielkimi krokami zbliża się koniec roku kalendarzowego. Wkrótce przyjdzie składać nam życzenia: „Wszystkiego najlepszego w nowym roku 2015”. Na pozór wydawać by się mogło, że w tym prostym zdaniu nie ma możliwości popełnienia błędu językowego. Na pozór…
Otóż, fraza ta zawiera liczebnik porządkowy, przy deklinacji którego piętrzą się trudności. Tylko wprawny użytkownik języka nie popełnia błędów przy jego odmianie. Dlatego warto przyjrzeć się temu zjawisku bliżej, by składając życzenia, posługiwać się piękną, poprawną polszczyzną. Na marginesie dodam, że opisywany w niniejszym artykule problem językowy nie jest jedynym, z którym można się zetknąć, chcąc dopełnić pięknego zwyczaju winszowania bliskim (por. „Wszystkiego najlepszego z okazji mikołajek”).
Gdy stoimy już z wyciągnięta dłonią, by za chwilę wypowiedzieć powtarzaną co roku formułkę, w naszej głowie zaczynają się kłębić się myśli: „w nowym roku dwutysięcznym piętnastym” albo „w nowym roku dwa tysiące piętnaście” czy też „w nowym roku dwa tysiące piętnastym”? By takiej sytuacji uniknąć, warto wcześniej zapoznać się z regułą podaną w „Nowym słowniku poprawnej polszczyzny PWN” pod red. A. Markowskiego, która brzmi: „Postać liczebników porządkowych mają tylko dwa ostatnie określenia (najczęściej dziesiątek i jednostek); one też odmieniają się przez przypadki”.
Stosując się do podanej zasady, należy zatem powiedzieć: „Wszystkiego najlepszego w nowym roku dwa tysiące piętnastym”. Dwa pierwsze człony pozostawmy nieodmienione. Wątpliwości może jeszcze budzić wymowa takich liczebników porządkowych jak: 2000 czy 2004. Skoro przepisy mówią, by odmieniać dwa „końcowe” składniki, powinniśmy więc powiedzieć: „w roku dwutysięcznym” i „dwa tysiące czwartym”. W pierwszym przypadku tysiące stanowią ostatni człon, w drugim zaś jednostki, a sprawcą zamieszania w podanych przykładach jest zero. Jeżeli pojawi się ono w zapisie cyfrowym jako jeden z dwóch „końcowych” elementów, wówczas odmieniamy tylko jeden z nich.
To nie koniec kłopotów z liczebnikiem porządkowym. Oprócz trudności w odmianie nastręcza on również problemów natury ortograficznej. W wielu publikacjach, pismach urzędowych, ogłoszeniach można natknąć się na zapisy typu: „5-tego”, „o 20-tej”, „18-stych”, „6-ej”. Już sama fakultatywność końcówek „-ej”, „-tej”, „-stej” czy też „-ych” „-tych” „-stych” powinna zasugerować, że coś jest tutaj nie tak. Otóż, trzeba wyraźnie podkreślić, że po cyfrach arabskich nie należy dopisywać, pod żadnym pozorem, końcówek fleksyjnych. To, że mamy na myśli liczebnik porządkowy „szóstej”, a nie główny „sześć”, będzie wynikać z kontekstu całej wypowiedzi. Oczywiste jest bowiem, że gdy zapraszamy gości na przyjęcie urodzinowe z okazji 18. urodzin, mamy na myśli „osiemnastych”, a nie „osiemnaście”. Wiemy też, że odbędzie się ono o godzinie „szóstej”, a nie o godzinie „sześć”. Nie ma też potrzeby dodawania kropki po cyfrach arabskich, jeżeli oznaczają one godziny (bez minut), dni miesiąca (przed jego nazwą zapisaną słownie) czy numer strony. W pozostałych przypadkach warto tę kropkę umieścić (jak w podanym wyżej przykładzie „18.”).
Wbrew pozorom liczebnik porządkowy i tak pozostaje jednym z najmniej kłopotliwych liczebników, gdyż w jego odmianie obowiązują takie same zasady jak w przypadku przymiotnika. Nie należy się jednak zrażać przy próbie opanowania reguł deklinacyjnych, gdyż wysoka świadomość językowa pokazuje ogólny poziom kultury człowieka. I nie chodzi tutaj bynajmniej o uprawianie uporczywej demagogii i namawianie do nieustannego śledzenia wszelkich norm językowych czy zawziętego oddawania się lekturze wydawnictw poprawnościowych, ale o unikanie pułapek językowych, które czyhają w otaczającej nas rzeczywistości.
Joanna Gruszczyńska
-
Odmiana nazwisk to konieczność
Odmiana nazwisk
Myśl Artura Schopenhauera o tym, że „powszechność jakiegoś poglądu nie jest, poważnie mówiąc, żadnym dowodem, nie daje nawet prawdopodobieństwa słuszności”, stanowi doskonały punkt wyjścia do rozważań na temat odmiany nazwisk. Nierzadko w swojej karierze językoznawcy musiałam przekonywać, że należy je jednak odmieniać. Pogląd co do ich nieodmienności jest tak utrwalony, że niejednokrotnie też byłam zmuszona sięgnąć po Słownik poprawnej polszczyzny PWN, by niedowiarkowi wskazać odpowiedni zapis informujący o konieczności odmieniania nazwisk.
Przykłady językowego faux pas
Jakie było zdziwienia przyszłych małżonków, przez których zostałam poproszona o wypisanie zaproszeń ślubnych, w których zgodnie z zasadami poprawności odmieniłam godności przyszłych weselników, gdy zobaczyli efekty mojej pracy! Nie mniejsze zdumienie zauważam na twarzach tych, którym zwracam uwagę na konieczność odmiany nazwisk na dyplomach, tabliczkach na drzwiach wejściowych czy w przypadku adresowania kartki świątecznej. Doprawdy trudno określić genezę tego uporu odnoszącego się do pozostawiania nazwisk w postaci mianownika.
Prosta zasada: „Jeżeli się da…”
Normy poprawnościowe wyraźnie określają zasady odmiany nazwisk. Dla rozwiania wszelkich wątpliwości dodać należy, że deklinacji podlegają nie tylko godności polskie. Wytyczne te odnoszą się także do nazwisk obcych. W Słowniku poprawnej polszczyzny PWN pod red. W Doroszewskiego wyraźnie można przeczytać: „Kwestie odmiany związane są ściśle z kwestiami ortograficznymi. Wszystkie nazwiska obce, które na podstawie ich zakończeń można przyporządkować polskim wzorcom deklinacyjnym, należy odmieniać”. Powołanie się na autorytet w zakresie poprawności powinno rozwiać wszelkie wątpliwości w tym względzie.
Z apostrofem lub bez
Nawet jeżeli w języku rodzimym nazwiska nie posiadają końcówek, w języku polskim takowe im się nadaje. Warto przyjrzeć się często spotykanym dwóm typom nazwisk obcego pochodzenia, popularnym w języku angielskim, zakończonym na „–y” (czytanym jako „-j”) i tzw. „-e” nieme (którego nie wypowiadamy). Dobrym przykładem będą tutaj „Hemingway” i „Scrooge”. Odmieniając nazwisko pisarza, w kolejnych przypadkach zależnych wystarczy dopisać polskie końcówki fleksyjne – w ten sposób uzyskamy formy: „Hemingwaya”, „Hemingwayowi”, „Hemingwayem”, „Hemingwayu”. Poddając deklinacji nazwisko bohatera utworu Karola Dickensa, należy pamiętać o umieszczeniu apostrofu przed dodaniem polskich końcówek, np. „Scrooge’a”, „Scrooge’owi”.
W razie wątpliwości – słownik
Oczywiście reguł w zakresie odmiany można odnotować zdecydowanie więcej, jednakże użyteczność tych dwóch opisanych wyżej wydaje mi się bardzo duża ze względu na popularność tego typu nazwisk – a co za tym idzie – wysoką częstotliwość ich występowania w literaturze i mediach. Poza tym jeżeli dręczą nas wątpliwości co do poprawnej formy, zawsze warto zajrzeć do Słownika poprawnej polszczyzny PWN, którego najnowsze wydanie – w przeciwieństwie do tych starszych – zawiera wyodrębnioną z tyłu część poświęconą nazwiskom i ich odmianie. Lista ta jest całkiem pokaźna i nawet jeżeli nie znajdziemy konkretnie interesującej nas godności, zawsze można posiłkować się nazwiskiem posiadającym podobny wzorzec odmiany.
Ku uciesze deklinacyjnych sceptyków
Na koniec wypada oddać część racji powątpiewającym – rzeczywiście, pozostaje jeszcze niewielka grupa nazwisk nieodmiennych, wśród których dominują francuskie, zakończone na „-o”, „-oi”, „-au”, „-ou”, „-u” (np. „Hugo”, „Cocteau”). Z całą pewnością nie należą do tej kategorii nazwiska polskie. Dedykując niniejszy artykuł wszystkim językowym sceptykom, zwracam się odpowiednio do Jana Nowaka (nie: Jana Nowak), Marka Szyszki (nie: Marka Szyszka), Mateusza Ziai (nie: Mateusza Ziaja) i wielu innych, którzy z uporem próbują ustanowić nowe reguły w zakresie deklinacji.
Joanna Gruszczyńska