Koniec roku jednych napawa optymizmem, innych wprawia w przygnębienie. Niewątpliwe jednak jest to czas podsumowań wszelkiego typu. Dokonuje się ich w gospodarce, sporcie, kulturze. Wtedy też rozstrzyga się różnego rodzaju plebiscyty. Oto dowiadujemy się, kto okazał się najładniejszy, najzdolniejszy, najbogatszy, wśród celebrytów, polityków czy sportowców. Językoznawcy także postanowili, że nie pozostaną w tyle i wymyślili swój plebiscyt.

Co prawda, nie jest on żadną nowością, gdyż Uniwersytet Warszawski organizuje go już po raz szósty, jednakże warto przyjrzeć się paru aspektom głosowania na Słowo Roku 2016. Po pierwsze, ujawnia ono bardzo ciekawą tendencję rozwoju języka. Gdy spojrzy się na listę wyrazów (http://ankieta.pzwl.pl/floater/preview/3), spośród których można wskazać swojego faworyta, nasuwa się interesujący wniosek. Otóż, zdecydowana większość z konkurujących ze sobą słów ma źródło w wydarzeniach politycznych minionego roku. Ktoś powie, że zazwyczaj tak się dzieje, iż ważne dla danej społeczności sprawy znajdują swoje odbicie w języku. Trzeba jednak pamiętać, że istnieje warunek zapewniający, że dane sformułowanie zrobi karierę – zjawisko, które nazywa, musi bowiem poruszać, wywoływać ożywione dyskusje. Wyrażenia czy zwroty, które nie wzbudzają emocji, pozostają bez szans, by zaistnieć.

Po drugie…

Dociekliwych, oprócz kwestii etymologicznych, mogą zainteresować także te słowotwórcze, czyli to, na jakich zasadach zostały zbudowane proponowane w plebiscycie wyrazy. Jeden z nich to typowy neologizm. Mowa o słowie „Brexit”, które powstało z połączenia dwóch leksemów: „Britain” i „exit”. Inny to tzw. neosemantyzm, czyli wyraz już istniejący, ale przypisuje mu się nowe znaczenie, np. „koleś”. Pozostałą część „kandydatów” można zaliczyć do względnie neutralnych. Dlaczego względnie? W przypadku wyrazów z proweniencją polityczną istnieje ryzyko, że zaczną one być z czasem w określony sposób wartościowane – jedne przyjmą pozytywne konotacje, inne wręcz przeciwne.

Po trzecie…

Dlatego zalecałabym daleko idącą ostrożność w szafowaniu słowem, gdyż grozi nam wtedy „awaria języka”, którą niezwykle trafnie zdefiniowała Ewa Lipska w wierszu o takim tytule. Myślę, że warto przytoczyć tutaj jego fragment – wtedy czytelnik sam będzie mógł wyciągnąć wnioski dotyczące konsekwencji niefrasobliwego posługiwania się mową:

48658607 - woman voting with ballot paper on box during election

Dokonując językowego podsumowania roku, nie można udawać, że nie dostrzega się dwóch dominujących w 2016 roku tendencji, które unaocznia także w pewnym sensie wspomniany plebiscyt. Jako miłośnik języka polskiego dostrzegam niepokojące zjawisko, że wyrazy gubią właściwe sobie znaczenie. Szerzy się swego rodzaju nowomowa, a w konsekwencji nie docenia się wagi słów, tego, że mają one wielką moc, niszczycielską lub budującą.

Dlatego wypada do postanowień noworocznych dopisać jeszcze jedno: „Szanować język, dzięki któremu komunikuję się ze światem, a wtedy świat szanować będzie mnie”!

Tego życzę wszystkim naszym Czytelnikom w nadchodzącym 2017 roku.

Joanna Gruszczyńska

Dodaj komentarz