-
Pisownia cząstek „bym”, „byś”, „by”
Niniejszy artykuł dedykuję wszystkim marzycielom, wróżkom i wróżbitom, romantykom i błędnym rycerzom, gdyż to oni najczęściej posługują się wyrazami zawierającymi cząstkę „by”. Mnogość możliwości jej połączeń z innymi częściami mowy sprawia, że opanowanie zasad pisowni w odniesieniu do „by” nie należy do najłatwiejszych zadań.
Wystarczy przyjrzeć się połączeniu „by” z czasownikiem. Oczywistą sprawą jest, że cząstkę tę zapiszemy łącznie z osobowymi formami czasownika, np. „poszedłbym”, „poszłaby”, „poszlibyście”. Przy okazji warto wspomnieć o innym niż zwyczajowym rozłożeniu akcentu wyrazowego zarówno w formach liczby pojedynczej, jak i mnogiej tryby przypuszczającego. W pierwszym przypadku akcent pada na trzecią sylabę od końca, zaś formy typu „pojechalibyście”, „pojechalibyśmy” (liczba mnoga) należy akcentować na czwartą zgłoskę od końca.
Zasada łącznej pisowni odnosi się także do form użytych bezosobowo typu: „należałoby”, „wypadałoby”, „wydawałoby się” itp. By nie popełnić błędu, należy rozróżnić sytuację, kiedy cząstka „by” należy bezpośrednio do czasownika od tej, kiedy zaczyna ona zdanie podrzędne. Warto przeanalizować dwa następujące wypowiedzenia: 1) Prosiłybyśmy o wypożyczenie książki; 2) Prosiły, byśmy wypożyczyli im książkę. Wskazane przykłady pozwalają wyrazić, niejednokrotnie już artykułowane na blogu przekonanie, że żadne reguły ortograficzne nie pomogą, jeśli nie uwzględni się kontekstu użycia danego wyrazu.
Zapamiętać również trzeba, że po nieosobowych formach czasownika (bezokolicznikach, imiesłowach, formach zakończonych na „-no”, „-to”) cząstkę „by” pisze się osobno, np. „można by”, „trzeba by”, „warto by”, „czytać by”, „pisać by”, „zrobiono by”. Taka pisownia ma swoje uzasadnienie. Otóż, we wszystkich przywołanych przykładach owo „by” nie odnosi się do podanego czasownika, lecz do innej czynności uwzględnionej w dalszej części cytowanego fragmentu wypowiedzenia lub domyślnego słowa posiłkowego „było”, jak w przypadku sformułowań typu: „można”, „warto”, „trzeba”. Wszak zwrot „warto by” jest tożsamy z „warto by było” czy „byłoby warto”.
Drugą grupę oprócz czasowników, których towarzystwo lubi cząstka „by”, stanowią spójniki i partykuły. Owa sympatia objawia się w ten sposób, że w odniesieniu do takich zestawień trzeba zastosować pisownię łączną, np. „aby”, „żeby”, „gdyby”, „byleby”, „jakoby”, „jeśliby”, „czyżby”, „niby”, „niechby”, „chociażby” itd. (bardzo obszerną listę tego typu połączeń podaje Internetowy słownik języka polskiego PWN). Do podanej zasady należy odwołać się także wówczas, gdy inne części mowy, a konkretnie zaimki przysłowne, występują w roli spójnika czy partykuły. Rzecz dotyczy na przykład często używanego połączenia cząstki „by” z zaimkiem przysłownym „jak”. Problem ilustrują zdania: 1) Jak byś to wyjaśnił?; 2) Jakbyś mi to wyjaśnił, byłbym wdzięczny. W pierwszym wypowiedzeniu wykorzystane „byś” nie łączy się z „jak”, lecz należy do czasownika, gdyż cytowane wypowiedzenie można by przekształcić na: Jak wyjaśniłbyś to?. W drugim przykładzie owo „byś” tworzy z „jak” jeden wyraz nadający zdaniu charakter warunkowy. Tutaj zamiast „jakbyś”, można też użyć „gdybyś”, czego – co warto zauważyć – nie da się zrobić w odniesieniu do pierwszego przykładu.
Stosowanie reguł ortograficznych w zakresie pisowni cząstki „by” wymaga zastanowienia i intuicji językowej. Życie byłoby prostsze, gdyby każdy z nas ją posiadał. No właśnie gdyby… Powiadają, że gdyby babcia miała wąsy, toby była dziadkiem. Niektórzy zatem, zwłaszcza ci marzący o intuicji językowej, powinni wnikliwie przestudiować podane przykłady, by wątpliwości co do pisowni cząstki „by” mieć jak najmniej.
Joanna Gruszczyńska
-
Zbieg znaków interpunkcyjnych
Ostatnie wakacyjne dni sprzyjają temu, by zanurzyć się w świecie ulubionej książki. Oddając się lekturze, warto jednocześnie połączyć przyjemne z pożytecznym. Od mistrzów słowa można nie tylko nauczyć się kwiecistego języka, ale również poprawnej interpunkcji. Na co zwłaszcza warto zwrócić uwagę? Myślę, że beletrystyka stanowi doskonały materiał poglądowy dla nietypowych przypadków interpunkcyjnych. Co prawda, na blogu pojawiło się już parę artykułów poświęconych kropkom, przecinkom, cudzysłowom, ale dotyczyły one raczej standardowych zagadnień z tego zakresu (por. Tajemnice interpunkcji, Stosowanie cudzysłowu, Interpunkcja w zapisie wyliczeń). Tym razem chciałabym zająć się osobliwym problemem, kiedy to spotykają się obok siebie dwa lub trzy znaki interpunkcyjne.
Kiedy zdanie kończy się wielokropkiem
Wielokropek składa się z trzech kropek i możemy po nim postawić znak zapytania lub wykrzyknik, np. Jaka beznadziejna pogoda…! Nie ma natomiast potrzeby, aby zastosować po nim jeszcze (czwartą) kropkę zamykającą zdanie. Na marginesie warto dodać, że po wielokropku nie umieszczamy także przecinka, np. Mądra, ładna… ale nie potrafię się do niej przekonać.
Gdy na końcu pojawia się skrót
W tym przypadku sytuacja wydaje się dosyć oczywista. Jeżeli zdanie kończy się skrótem, nie dublujemy kropki. Wystarczy ta kończąca skrót, np. W programie przewidziano występy wokalne, gry, zabawy itp. Jak można się jednak domyślać, istnieje jakieś „ale”. Dotyczy ono sytuacji, kiedy dwie kropki rozdzielone są cudzysłowem, np. Byłem wczoraj na filmie „Listy do M.”. Pierwsza kropka należy do inicjału i od kropki zamykającej wypowiedzenie oddziela ją cudzysłów. Wówczas „podwójne kropkowanie” ma rację bytu.
Gdy nawias lub cudzysłów spotka się z innym znakiem interpunkcyjnym
Wypowiedź ujęta w cudzysłów lub nawias odznacza się pewną odrębnością, a zatem po zamknięciu nawiasu lub cudzysłowu należy postawić odpowiedni znak interpunkcyjny – i wcale nie musi to być kropka. Poniższe przykłady ilustrują omawiane zagadnienie:
- Krzyknęła: „Nie będzie żadnej ulgi!”.
- Czy naprawdę krzyknęła: „Nie będzie żadnej ulgi!”?
- Jutro wyjeżdżam (niesamowite!).
W zrozumieniu zasady pomocne jest uświadomienie sobie – w przypadku cudzysłowu – że pierwszy znak interpunkcyjny należy do wywodu jakiejś osoby, drugi zaś stanowi element wypowiedzi narratora.
Dla podkreślenia emocji
Są sytuacje, kiedy można nieco poszaleć w kwestii ilości znaków interpunkcyjnych. Mowa tutaj o przypadku, kiedy pytajnik łączy się z wykrzyknikiem. Nie bez znaczenia pozostaje kolejność tychże znaków. Wykrzyknik umieszczony po pytajniku uwydatnia pytanie, oznacza zdumienie lub oburzenie, zaś odwrotna kolejność (najpierw wykrzyknik, później pytajnik) wiąże się z uczuciem niepewności, zakwestionowania zdania z wykrzyknikiem. Można również powtórzyć dany znak interpunkcyjny, jeżeli chcemy nadać wypowiedzi bardziej emocjonalny charakter. Zalecałabym jednak w tym zakresie ostrożność, aby nie popaść w egzaltację.
Warto zwrócić uwagę, że opisane przypadki zbiegu znaków interpunkcyjnych w znacznej mierze odnoszą się do sytuacji, z którymi można zetknąć się w literaturze, prasie czy Internecie. Niniejszy wpis jest dedykowany zatem wszystkim, którzy sami stawiają pierwsze kroki w pisaniu tego rodzaju tekstów (w przeciwieństwie do poprzedniego artykułu adresowanego raczej do redaktorów instrukcji obsługi czy prac naukowych – por. Interpunkcja w zapisie wyliczeń).
Joanna Gruszczyńska
-
Interpunkcja w zapisie wyliczeń
Zasady polskiej ortografii i interpunkcji potrafią nieraz zaskakiwać. O ile reguły ortograficzne wydają się jeszcze do opanowania i pozostają niezaprzeczalne, o tyle niektóre zalecenia dotyczące interpunkcji bywają dyskusyjne. Dzieje się tak na przykład w sytuacji, gdy dokonujemy wyliczenia czegoś po dwukropku. W zależności od przyjętej interpretacji raz należałoby na końcu danego podpunktu postawić kropkę, innym razem zaleca się pominięcie tego znaku interpunkcyjnego. Od czego to zależy?
Najpierw trzeba odpowiedzieć na pytanie, czemu w ogóle służy interpunkcja. Jej zadaniem jest eliminowanie niejednoznaczności. Warto na przykład zwrócić uwagę na to, jak miejsce przecinka lub jego brak zmieniają znaczenie komunikatu, co doskonale ilustrują następujące sformułowania:
- Gdy Telimena weszła na stół, wniesiono potrawy.
- Gdy Telimena weszła, na stół wniesiono potrawy.
- Jedzcie dzieci!
- Jedzcie, dzieci!
Podane wyżej przykłady potraktować należy z przymrużeniem oka, niemniej jednak udowadniają one, że miejsce znaku interpunkcyjnego lub jego brak to nie kwestia przypadku.
Kiedy zatem w odniesieniu do wyliczeń stosujemy kropkę na końcu danego podpunktu? Stawiamy ją wówczas, gdy ma on postać rozbudowanego zdania (lub kilku zdań), a robimy tak dlatego, by zapis stał się bardziej czytelny. Pamiętajmy przy okazji o rozpoczęciu kolejnego akapitu dużą literą. Nie ma potrzeby zamykania podpunktu kropką w przypadku, gdy jest on krótki, ma postać równoważnika zdania. Wówczas zamiast kropki można zastosować średnik lub przecinek. Trzeba jedynie pamiętać o tym, by kolejny punkt zacząć wtedy małą literą. Zalecałabym jednak ostrożność przy używaniu średnika, gdyż rządzi się on nieco odmiennymi prawami, także w odniesieniu do wyliczeń (więcej na ten temat można znaleźć w poradni językowej: http://sjp.pwn.pl/szukaj/średnik.html).
Inne zasady obowiązują na plakatach czy w ulotkach. Tutaj zaleca się raczej unikanie nadmiaru znaków interpunkcyjnych, a zatem pominięcie kropek na końcu wyliczeń (nawet jeśli w przypadku innych tekstów są wymagane) nie będzie błędem. Warto zwrócić uwagę na to, że problem dotyczący tego, jaki znak interpunkcyjny zastosować w przypadku wyliczeń lub czy w ogóle to zrobić, jest rzeczą sporną. Jedna kwestia nie podlega natomiast dyskusji – niezależnie od dokonanego wyboru powinniśmy zachować konsekwencję. To oznacza, że jeżeli zdecydujemy się na użycie przecinków, nie możemy nagle zmienić zdania i na końcu podpunktu umieścić średnik lub kropkę. Jedynie ostatni punkt wyliczenia, niezależnie od zastosowanych wcześniej znaków interpunkcyjnych, zamykamy kropką.
Dlaczego konsekwencja w zapisie wyliczeń jest tak ważna?
Wyliczenia z reguły stosuje się po to, aby wypowiedź była bardziej przejrzysta. Zatraci ona tę cechę, jeżeli jej twórca wprowadzi niepotrzebny chaos. Inną kwestią jest to, że nieraz można natknąć się na teksty zawierające wyliczenia niejednorodne – tzn. na przemian pojawiają się w nich zdania i równoważniki zdań czy też krótkie wyrażenia. Taki „twór” świadczy o dużej nonszalancji autora i dlatego, oprócz specyficznych zasad interpunkcyjnych, w przypadku wyliczeń powinniśmy także pamiętać o tym, by nadać im odpowiednią formę językową.
Joanna Gruszczyńska
-
Pozdrowienia z wakacji
Przed nami szczyt sezonu urlopowego. Zapewne wkrótce niejeden z nas otrzyma pozdrowienia z wakacji od bliższych i dalszych znajomych. Szczęściarze dostaną pocztówki, reszta SMS-y. Wysyłanie kartek pocztowych, potocznie zwanych pocztówkami, odchodzi do lamusa i być może za parę lat już tylko dzieci w szkołach będą się uczyły, jaką funkcję one niegdyś spełniały.
Mniej zachodu jest z wysyłaniem SMS-ów, dlatego cieszą się one taką popularnością. Nie trzeba biegać za pocztówkami i znaczkami czy szukać skrzynek pocztowych. Nie trzeba pamiętać adresów wszystkich znajomych. Dlatego wykażmy odrobinę wyrozumiałości wobec urlopowicza i cieszmy się z wakacyjnych pozdrowień, z tego, że ktoś o nas pamiętał i postanowił zdać nam relację z miejsca swego aktualnego położenia.
Aby jednak odbiorcy nie popsuć radości z otrzymanych od nas serdeczności, zadbajmy o ich poprawność językową. Zdaję sobie sprawę, że w czasie wakacji zarówno nadmiar słońca, jak i nauki ortografii może niekorzystnie odbić się na naszym samopoczuciu. Z kolei całkowite unikanie jednego i drugiego pociąga za sobą katastrofalne skutki. Dlatego jeżeli już wchodzimy w rolę korespondenta-podróżnika, nie zapominajmy o podstawowych regułach ortograficznych. W takich podróżniczych relacjach nader często pojawiają się nazwy geograficzne, a te potrafią zabić ćwieka. Pewnym uproszczeniem byłoby orzec, że wszystkie nazwy tego typu w całości zapisujemy dużą literą. Co jednak w sytuacji, gdy wyrazom określającym miejsce towarzyszą wyrazy pospolite?
„Morze Bałtyckie” albo „morze Bałtyk”, „góra Kilimandżaro” czy „Góra Kościuszki”?
Wymienione wyżej wyrażenia ujawniają, że z zapisem nazw geograficznych część wczasowiczów może mieć niemały kłopot. Mimo urlopowych nastrojów nie powinniśmy stosować tutaj zasady, że skoro to takie skomplikowane, to nie obowiązują nas żadne normy. Odrobina przyzwoitości, także tej ortograficznej, jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Aby bez trudu radzić sobie z zapisem nazw miejscowych, należy przyswoić sobie dwie proste reguły.
Pierwsza z nich brzmi: „Jeśli nazwa własna składa się z dwu członów i człon drugi jest rzeczownikiem w dopełniaczu lub przymiotnikiem w mianowniku, oba człony pisze się wielką literą” (podaję za sjp.pwn.pl). Dlatego obowiązują zapisy „Góra (kogo?) Kościuszki”, „Morze (jakie?) Bałtyckie”. Jeżeli natomiast drugi człon w nazwie jest rzeczownikiem i pozostaje nieodmienny, wówczas pierwszy wyraz traktujemy jako pospolity i obowiązuje nas zapis małą literą. W przypadku drugiej zasady można również pomóc sobie w inny sposób. Otóż, w wyrażeniach z wyrazem pospolitym zapisanym małą literą nazwa własna może istnieć samodzielnie – i zazwyczaj tak funkcjonuje w tekstach. Piszemy częściej „Bałtyk” niż „morze Bałtyk”, „Kilimandżaro” niż „góra Kilimandżaro”. Warto zwrócić uwagę, że w przypadku konieczności zapisania całego wyrażenia wielkimi literami, nie ma możliwości, aby część nazwy funkcjonowała samodzielnie, np. „Kościuszki” czy „Bałtyckie” (jeśli już, to nazwa taka została wyrwana z kontekstu).
Wakacyjny luz nie zwalnia (niestety!) nikogo z konieczności przestrzegania zasad poprawności językowej. W mojej ocenie lepiej już zrezygnować z napisania pozdrowień, aniżeli narazić się później na kąśliwe uwagi znajomych, do których wysłaliśmy pozdrowienia zawierające błędy ortograficzne. A jest ryzyko, że takie usłyszymy, zwłaszcza od tych, którzy pozazdroszczą nam urlopu na Wyspach Zielonego Przylądka albo wyspie Bali. Czyż nie?
Joanna Gruszczyńska
-
Jak poprawnie zapisywać skróty?
Temat wydaje się jak najbardziej na czasie. Współcześnie skróty są obecne wszędzie. Królują na Facebooku i w SMS-ach, pojawiają się w notatkach i artykułach prasowych. Niezbędne okazują się w instrukcjach obsługi i komunikatach wyświetlanych na panelach różnych urządzeń elektronicznych, a tłumaczeniem takich tekstów zajmuje się właśnie firma Netlinguist (por. Tłumaczenia techniczne). Skróty stały się nieodłącznym elementem codziennej komunikacji. Dlatego też warto się im przyjrzeć bliżej.
W umieszczonym na naszym blogu artykule pt. „Tłumaczenia techniczne warto zlecić profesjonalistom!” była już mowa o tym, jak poprawnie skracać oznaczenia miar czy zapisywać jednostki fizyczne. Zagadnienie pisowni skrótów wymaga jednak szerszego omówienia. Warto zajrzeć do internetowego słownika języka polskiego, by się przekonać, jak złożoną kwestią jest ich stosowanie.
Wypadałoby zacząć od tego, że skrót w języku polskim powinien kończyć się na spółgłoskę. Wydawać by się mogło, że jest to rzecz oczywista. Okazuje się jednak, że część użytkowników polszczyzny, zwłaszcza tych młodego pokolenia, na wzór języka kultury hip-hopowej zaczęła stosować też skróty zakończone na samogłoskę. Jednakże na fali tej nowej mody Rada Języka Polskiego nie zmieniła wcale swojego stanowiska w omawianej sprawie i skróty nadal muszą kończyć się na spółgłoskę. Można tutaj oczywiście wskazać nieliczne wyjątki, wśród nich m.in.: „a.” = „albo” czy „o.” = „ojciec”.
Wiele zapytań odnośnie do pisowni skrótów w internetowych poradniach językowych sprowadza się do tego, jak ów skrót należy zakończyć. Chodzi o dwie problematyczne sytuacje.
Pierwsza z nich dotyczy pisowni inicjałów imion, w których pojawiają się dwuznaki, czyli „cz”, „sz”, „dz”, „rz”. Rada Języka Polskiego wypowiedziała się jednoznacznie w tej kwestii, ustalając, że w zapisie powinna zostać tylko pierwsza litera wyrazu. Skrót imienia „Czesław” przyjmie zatem postać „C.”, a „S.” to inicjał imienia „Szymon”. Ustalono również, że jedynym dwuznakiem stosowanym w inicjałach pozostanie „ch”, zarówno w odniesieniu do polskich, jak i obcych nazw własnych. Przywołując w tekście twórcę „Opowieści wigilijnej”, powinniśmy zatem zastosować zapis: „Ch. (od Charles) Dickens”.
Druga wątpliwość odnosi się do zakończenia skrótów w przypadku, gdy w wyrazie pojawia się spółgłoska miękka, na którą ów skrót ma się kończyć. Rozwiązanie tej zagadki sprowadza się do ustalenia, czy owa miękkość spowodowana jest przez „i” czy też oznaczona jest znakiem diakrytycznym. Jeżeli mamy do czynienia z pierwszą opcją, wówczas skrót kończymy na spółgłosce bez oznaczania jej miękkości. W praktyce oznacza to, że skróty wyrazów takich jak: „łacina”, „godzina”, „tysiąc” będą wyglądać następująco: „łac.”, „godz.”, „tys.”. Można przypuszczać, że sytuacja przedstawia się inaczej w przypadku zapisu skrótu, kiedy ten kończy się na spółgłoskę miękką oznaczoną znakiem diakrytycznym. Wówczas trzeba tę miękkość uwzględnić w zapisie. Dlatego skrót wyrazu „żeński” przybiera postać „żeń.”
Niniejszy artykuł nie wyczerpuje zagadnienia pisowni skrótów. Stanowi on zaledwie wstęp do podjęcia głębszych rozważań na ten temat. Można go natomiast potraktować jako niezbędnik, który w skondensowanej formie (jak zresztą na problem dotyczący pisowni skrótów przystało) podaje najistotniejsze informacje. Wśród nich najważniejsza wydaje mi jednak ta, że nie wolno doprowadzić do sytuacji komunikacyjnej, w której skrót staje się nieczytelny, a jego rozszyfrowanie zajmuje sporo czasu i zachodu. Wówczas skrót traci swoją podstawową funkcję. Zamiast oszczędzić czasu, zmusza „deszyfratora” do jego marnotrawienia.
Joanna Gruszczyńska
-
Kłopotów z dopełniaczem ciąg dalszy
O tym, że dopełniacz jest najbardziej kłopotliwym przypadkiem, była już mowa w poprzednim artykule poświęconym deklinacji wyrazów takich jak: „talerz”, „nóż” czy „widelec”. Okazuje się, że problematyczność drugiego przypadka nie dotyczy tylko kwestii odmiany. Potrafi on przyprawić o ból głowy również z powodu ortografii, a ściślej rzecz ujmując pisowni wyrazów kończących się w mianowniku na „-ia”, „-ea” oraz „-ja”, a w dopełniaczu uzyskujących zakończenie „-i”, „-ii” lub „-ji”.
Jeżeli przed końcowym „-ja” występuje spółgłoska (w słowach takich jak: „pasja”, „fantazja”, „racja”), wówczas końcówka fleksyjna „-a” zamienia się w dopełniaczu na pojedyncze „-i”. Wyrazy przybierają zatem postać: „pasji”, „fantazji”, „racji”. Warto zauważyć, że błędy dokonywane w tej kategorii należą do niezwykle rzadkich.
Nieco gorzej sprawa wygląda w przypadku słów kończących się na „-ja”, ale z poprzedzającą to zakończenie samogłoską. Chodzi tutaj o takie przykłady jak: „Troja”, „epopeja”, „szyja”, „żmija”. W odniesieniu do tego typu wyrazów całą sylabę „-ja” należy zamienić w dopełniaczu na pojedyncze „-i”, niezależnie od tego, jaka samogłoska stanowi tę uprzednią. Przywołane wyżej leksemy przybiorą zatem odpowiednio postać: „Troi”, „epopei”, „szyi”, „żmii”. Konsternację może wywoływać słowo „żmii” ze względu na zbieg dwóch „-i” w zakończeniu. Nie jest to bynajmniej wyjątek od reguły. Taka sytuacja powtórzy się za każdym razem, kiedy w wyrazie, w podstawowym przypadku, przed zakończeniem „-ja” wystąpi samogłoska „-i” (por. „rakija”, „rakii”).
Wśród leksemów rodzaju żeńskiego z pojedynczym „-i” w dopełniaczu należy także wskazać grupę takich, które w mianowniku mają zakończenie „-ea”, np. „idea”, „Korea”. Wydaje się jednak, że nie nastręczają one większych trudności w zapisie pozostałych form przypadków zależnych (por. „idei”, „Korei”).
Zupełnie inaczej rzecz się przedstawia w odniesieniu do wyrazów zakończonych na „-ia”. Oto kategoria sprawiająca najwięcej kłopotów ortograficznych ze względu na konieczność rozróżnienia, czy dany leksem to wyraz rodzimy lub przyswojony czy też obcego pochodzenia. Dlaczego ma to znaczenie? Otóż, w przypadku tych drugich w zakończeniu dopełniacza powinno pojawić się podwójne „-i”. Mowa tutaj o takich wyrazach jak: „mitologia”, „komedia”, „historia” i wielu innych. Trzeba zauważyć jednak, iż nie każdy posiada na tyle rozbudzoną świadomość językową, że potrafi bez trudu odgadnąć, które słowo należy do tych obcego pochodzenia, a które nie. Wówczas można wykorzystać własne zmysły – wystarczy posłuchać, jak brzmi dany wyraz. Jeżeli w zakończeniu drugiego przypadka wyraźnie słyszalne jest wydłużone „-ji”, wtedy zyskujemy pewność, że w zapisie wystąpi podwójne „-i” („mitologii”, „komedii”, „historii”). W wyrazach rodzimych lub przyswojonych usłyszmy z kolei krótkie „-i” i dlatego w dopełniaczu pojawi się pojedyncze „-i” na końcu (np. „jaskini”, „Kasi”).
Wybór pomiędzy pojedynczym lub podwójnym „-i” albo też zakończeniem „-ji” bardzo często stanowi problem ortograficzny, ba, swego czasu był to nawet „problem wagi państwowej” – by wspomnieć pewien zapis w księdze kondolencyjnej, który stał się przedmiotem drwin na długie miesiące. Tego rodzaju gaf chyba się nie wybacza… Warto więc przyswoić sobie kilka prostych zasad opisanych w niniejszym artykule, aby później nie oczekiwać „w nadzieji” (ups!), że błędu drugiej kategorii może jednak nikt nie dostrzeże.
Joanna Gruszczyńska
-
Razem czy osobno? Przedświąteczne dylematy ortograficzne
Święta za pasem, wokoło feeria barw i smaków. Zewsząd jesteśmy mamieni promocjami i wyjątkowymi okazjami. Ten czas to także wyśmienita sposobność do tego, by zająć się kwestią dotyczącą pisowni przymiotników złożonych i połączeń z liczebnikiem pół. Inspiracji wszak dostarcza otaczająca nas rzeczywistość.
Oto sprzedawca zachęca nas do zakupu dwuipółmetrowej choinki, którą można ozdobić zielonosrebrzystymi i zielono-srebrnymi bombkami. W supermarketach są stoiska z półproduktami dla zabieganych, ale też i takie, gdzie można nabyć pół kilograma grzybów, aby samemu przyrządzić pyszne danie. Pół biedy, jeśli znajdzie się ktoś do pomocy w tym zakupowym szaleństwie.
My, co prawda, nie pomożemy w przedświątecznej gorączce, ale służymy radą w zakresie poprawności językowej, by – przygotowując, na przykład, listę zakupów – nie narazić się na komentarze co do poprawności zapisu określonych produktów. W ubiegłym roku
podpowiedzieliśmy, jak unikać błędów podczas składania życzeń (por. Pisownia nazw świąt i obyczajów), w tym roku również staramy się być pragmatyczni.
Pisownia połączeń z liczebnikiem pół rzeczywiście należy do kłopotliwych. Są sytuacje, kiedy nawet to samo wyrażenie zapisujemy dwojako, np. pół żartem, pół serio, ale półżartem. Na podanym przykładzie doskonale można wyjaśnić, jak funkcjonuje jedna z reguł. Jeżeli pół stanowi element wyrazu złożonego, wówczas obowiązuje pisownia łączna, np. półżartem, półgłosem, półmetrowy, dwuipółmetrowy, półpiętro, półprodukt. Jak da się zauważyć, złożenie z liczebnikiem pół może reprezentować różne części mowy (odpowiednio: przysłówek, przymiotnik, rzeczownik). Dlaczego zatem zapisano pół żartem, pół serio? Tutaj obowiązuje zasada mówiąca, że jeżeli występujące obok siebie dwa wyrazy z pół służą określeniu jednego pojęcia, zjawiska czy jednej cechy, wówczas należy zastosować pisownię rozdzielną.
Taki zapis (rozdzielnie) dotyczy także sytuacji, kiedy pół pełni funkcję zwykłego liczebnika ułamkowego, a następujący po nim rzeczownik występuje w dopełniaczu. Podczas świątecznego obiadu wujek z Warszawy może opowiedzieć półżartem pół anegdoty, a ciocia poprosi o pół kieliszka likieru z półlitrowej butelki. Dlatego też na liście zakupów zapiszmy: pół kilograma mąki, ale półkilogramowy płat karpia.
Okazuje się, że nie taki diabeł straszny i pół biedy z tą pisownią liczebnika pół. Rzecz wydaje się bardziej skomplikowana w przypadku pisowni przymiotników złożonych typu zielonosrebrzysty czy zielono-srebrny. Dlaczego? Otóż użycie łącznika zupełnie zmienia znaczenie danego przymiotnika. Zielonosrebrzysty to srebrny z odcieniem zielonego, a zielono-srebrny to zielony i srebrny (np. w paski). Proponuję zatem unikać niepotrzebnego zamieszania i nie wysyłać domowników po zakup takowych bombek choinkowych. Nie sądzę bowiem, aby nasz „domowy zaopatrzeniowiec” zastanawiał się nad różnicą pomiędzy bombkami zielonosrebrzystymi a zielono-srebrnymi. Chyba dobrze jednak, że święta są raz w roku?!
Cóż, pozostaje życzyć Naszym Czytelnikom, aby pod dwuipółmetrową choinką znaleźli wymarzone prezenty, pół tuzina dobrego humoru, a w nadchodzącym roku jak najmniej dylematów ortograficznych.
Joanna Gruszczyńska
-
Technologiczna nowomowa, czyli wyrazy związane z IT
„Zapisz to na pendrivie, koniecznie w PDF-ie, gdyż wówczas odczytam to na moim Androidzie. Zresztą, przypomnę Ci o tym na Skypie” – taki oto komunikat można współcześnie usłyszeć w biurze, metrze czy kawiarni. I nikogo on nie dziwi, ba, nie przykuje nawet niczyjej uwagi. Posługiwanie się słownictwem związanym z IT, czyli technologią informacyjną, stało się normą. Stanowi wręcz swoistą nowomowę, niezrozumiałą dla niektórych przedstawicieli starszego pokolenia, z wyłączeniem tych, którzy z komputerem są za pan brat. Pojawia się tylko pytanie, czy potrafimy zapisywać i odmieniać tego typu wyrazy?
Jedno nie ulega wątpliwości – większość z nich podlega odmianie. W tej grupie znajdą się nazwy programów komputerowych (np. Word, Excel, PowerPoint), komunikatorów (np. Skype), formatów (np. PDF) czy urządzeń związanych z komputerem (np. pendrive, CD–ROM). Sposób odmiany zależy natomiast od tego, do jakiej kategorii dany wyraz należy. Jeżeli reprezentuje odmienne skrótowce, wówczas w przypadkach zależnych po łączniku trzeba dodać końcówkę fleksyjną, np. CD-ROM-ie, CD-ROM-u, PDF-ie, PDF-u. Jeżeli natomiast kończy się na „-e” nieme, wtedy wyraz przyjmuje polską końcówkę po apostrofie, np. Skype, Skype’a, Skype’owi, Skype’em, ale na Skypie czy też pendrive’a, ale na pendrivie. W przypadku pozostałych leksemów wystarczy dodać polską końcówkę, bez konieczności wstawiania łącznika czy apostrofu, np. Excela, Worda itd.
Zaznaczyłam wyżej, że większość wyrazów podlega odmianie. Musi zatem istnieć jeszcze jakaś „mniejszość”. Tę reprezentuje wyraz USB, który – jak przystało na skrótowiec zakończony na akcentowaną samogłoskę (czyt. uesb’e) – pozostaje nieodmienny.
Wyrazy związane z IT (nomen omen też nieodmienny skrót z kategorii „technologiczna nowomowa”) nastręczają trudności nie tylko w zakresie odmiany. Równie często sprawiają kłopoty ortograficzne. Generalną zasadą, którą można by tutaj zastosować, jest ta mówiąca o zapisie nazw własnych. Jeżeli któryś z wyrazów ma taki charakter, wówczas powinien zostać zapisany od wielkiej litery, np. Skype, Gadu-Gadu, Word, Excel. Nie ma natomiast powodu, aby wyraz pendrive notować wielką literą. Inna reguła obowiązuje w przypadku skrótowców: USB, CD-ROM czy PDF, w odniesieniu do których zastosować należy właśnie wielką literę.
Nie sposób w jednym wpisie na blogu wyczerpać temat, zwłaszcza że wyrazów związanych z prężnie rozwijającą się branżą IT jest bardzo dużo. W niniejszym artykule wybrałam te, które pojawiają się w języku każdego przeciętnego użytkownika komputera. Można sobie tylko wyobrazić, jakie nagromadzenie takich wyrazów występuje w tekstach specjalistycznych, których tłumaczeniem zajmuje się firma Netlinguist (Tłumaczenia IT). Jako profesjonaliści w zakresie tłumaczeń IT staliśmy się poniekąd „fachowcami” od technologicznej nowomowy i dlatego w jednym miejscu zebraliśmy informacje na temat tego, jak poprawnie posługiwać się takim słownictwem.
Joanna Gruszczyńska
-
„Facebookowe” słowa, czyli o poprawności ortograficznej w sieci
W ciągu ostatnich kilkunastu lat w naszym słowniku pojawiły się wyrazy, które jakiś czas temu były w nim nieobecne, a związane są one z rozwojem Internetu. Coraz częściej posługujemy się pojęciami anglojęzycznymi, które w mniejszym lub większym stopniu ulegają spolszczeniu. Zabieg ten polega na zmianie pisowni, czasami na dodaniu polskich końcówek deklinacyjnych. Nierzadko bywa tak, że użytkownik języka ma spore problemy z posługiwaniem się obco brzmiącymi nazwami, a już najwięcej wątpliwości budzi ortografia.
Nie sposób w jednym artykule zająć się wszystkimi wyrazami pochodzącymi ze świata wirtualnego. Pod lupę trafią te, które (w moim subiektywnym odczuciu) odznaczają się dużą frekwencją występowania. Z pewnością należy do tej grupy zaliczyć nazwę portalu społecznościowego Facebook i wszystkie słowa z nim powiązane.
Użycie w powyższym zdaniu określenia „nazwa” wskazuje, że wyraz „Facebook” bez wątpienia należy zapisać dużą literą. Trzeba także pamiętać, iż podlega on odmianie. Poprawne formy to: „na Facebooku”, „z Facebookiem”, „Facebooka” itd. Zapisy z apostrofem (np. „Facebook’a”) czy dywizem („Facebook-a”) są niepoprawne. Ciekawostką może być natomiast fakt, że internetowy słownik języka polskiego odnotowuje też leksem „fejs”, podając przy nim kwalifikator potoczny. Warto zwrócić uwagę, że w przeciwieństwie do pełnej nazwy tutaj obowiązuje zapis małą literą (dlaczego spolszczoną wersję zapisać właśnie w ten sposób, szczegółowo omawia w poradni językowej PWN profesor Mirosław Bańko).
Na tym nie koniec językowych dylematów związanych z tym popularnym portalem. Chcąc posłużyć się przymiotnikiem pochodzącym od jego nazwy, powinniśmy pamiętać o zapisie małą literą, np. „profil facebookowy” (przy okazji zachęcam do tego, by zajrzeć na nasz firmowy profil na Facebooku).
Jeszcze więcej wątpliwości mogą budzić tzw. „lajki” i „hejty”. Leksemy funkcjonujące w slangu internetowym nie tyko przyjęły polską pisownię i odmianę, ale zaczęły stanowić punkt wyjścia do tworzenia innych wyrazów, takich jak „lajkować” czy „hejtować”. Oczywiście, obok przywołanych zapisów występują jeszcze takie, które zachowują oryginalną pisownię (np. w artykule Facebook zmienia sposób liczenia „like’ów”), aczkolwiek przyznać trzeba, że rodzimy użytkownik języka oswojony jest bardziej z nazwami spolszczonymi, tym bardziej że takowymi również posługują się dziennikarze (por. artykuł „Lajki” i hejty”).
Kiedyś w rozmowie ze znajomymi usłyszałam, że kto dzisiaj nie ma Facebooka, ten nie istnieje. Z poglądem tym można się zgodzić albo nie. Niezależnie jednak od naszego stanowiska w tej sprawie nie unikniemy używania „facebookowych” wyrazów. Skoro z takim impetem wtargnęły one do naszej codzienności, warto przyswoić sobie wiedzę na temat ich poprawnej pisowni. Trzeba też pogodzić się z faktem, że zapożyczenia z języka angielskiego są obecne w polszczyźnie i można prognozować, że będzie ich jeszcze więcej. Dlatego zamiast je zwalczać, proponuję skoncentrować się na opanowaniu zasad poprawnego posługiwania się nimi.
Joanna Gruszczyńska
-
Sposoby zapisywania daty
W dzisiejszym świecie czas stał się niemal „towarem luksusowym”. Od naszych znajomych, współpracowników coraz częściej można usłyszeć zdawkowe: „Nie mam teraz (dzisiaj, jutro) czasu”. Są też tacy, którzy powtarzają, że czas to pieniądz. I słusznie. Okazuje się bowiem, że powiedzenie to ma nie tylko metaforyczny charakter. W konkretnych sytuacjach zyskuje także znaczenie dosłowne.
W erze globalizacji, gdy następuje wymiana korespondencji – często biznesowej – pomiędzy zagranicznymi partnerami, jednym z elementów pojawiającym się w takich kontaktach jest zapis daty, który może przysparzać wiele problemów, zwłaszcza osobom niezorientowanym w zakresie różnic w sposobie jej notowania w poszczególnych krajach.
Zacznijmy od tego, że w tradycji polskiej utrwalone są trzy zapisy: 29 lipca 2015 r., 29.07.2015 r. lub 29 VII 2015 r. Notacje z zastosowaniem ukośników czy dywizów nie powinny mieć racji bytu, gdyż dublują już te obowiązujące. Każdy z trzech przywołanych zapisów rządzi się natomiast swoimi prawami.
Miesiąc słownie
Z pierwszym można się często zetknąć w różnego rodzaju dokumentach, w których autorowi zależy na tym, aby uniknąć przekłamań, nieporozumień co do daty. Stosując ten zapis, należy pamiętać o tym, aby – notując miesiąc słownie – podać formę dopełniacza. W przeciwnym razie można by się zastanawiać, ile miesięcy ma w takim razie rok, skoro mamy na przykład „29 lipców” – zapis „29 lipiec” uprawnia bowiem do sformułowania takiej niedorzeczności, gdyż podaną datę można odczytać jako „dwudziesty dziewiąty lipiec” z kolei. Warto zapamiętać również, że nie ma potrzeby umieszczania kropki po cyfrze określającej dzień – to przejęty z języka niemieckiego zwyczaj nakazujący po liczebniku porządkowym umieszczać kropkę. Na gruncie polskim nie ma on zastosowania.
Cyframi arabskimi
W odniesieniu do drugiego przypadku, gdy datę zapisano cyframi arabskimi, również trzeba pamiętać o paru regułach. Po pierwsze, poszczególne elementy w zapisie daty oddzielamy kropkami, które pełnią funkcję separatora (nie ma zatem potrzeby stosowania dodatkowo spacji!). Po drugie, przed liczbą oznaczającą dzień nie należy wstawiać zera (np. zapis: „09.08.2015” jest błędny, poprawnie powinno być: „9.08.2015”), z kolei przed liczbą oznaczającą miesiąc „0” ma charakter obligatoryjny.
Cyframi rzymskimi
Ostatni zapis w praktyce jest chyba najrzadziej stosowany. Gdy miesiąc chcemy oznaczyć cyfrą rzymską, musimy pamiętać, że jako separator występuje spacja i wówczas poszczególnych elementów nie oddziela się już kropkami.
O czym warto jeszcze pamiętać?
Należy przy tym odnotować, że podane zalecenia nie odnoszą się do sformalizowanych dokumentów, w których – dla czytelności zapisu, a w konsekwencji dla uniknięcia nieporozumień – obowiązują nieco inne zasady. Dopuszcza się w nich np. umieszczanie „0” przed liczbą oznaczającą dzień. Częstym zwyczajem jest również dodawanie wyrazu „dnia” przed datą (np. „dnia 15.05.2015”), co w rzeczywistości nic nie wnosi znaczeniowo. W codziennej praktyce owego „dnia” powinno się unikać.
Wyjaśnienia wymaga również kwestia użycia wyrazu „rok” lub jego skrótu. Otóż, w tym zakresie panuje niemal pełna dowolność. Skrót lub cały wyraz powinien się pojawić w przypadku, gdy zapisujemy miesiąc słownie („29 lipca 2015 roku” lub „29 lipca 2015 r.”), w pozostałych przypadkach można je pominąć. Warto przy okazji nadmienić, że przed wyrazem „rok” albo samym skrótem obowiązkowo należy zastosować spację.
Mnogość problemów w odniesieniu do sposobu notowania dat może przytłaczać. Nie można jednak lekceważyć tego zagadnienia, zwłaszcza że w kontaktach biznesowych właściwy zapis określonego terminu może mieć niebagatelne znaczenie.
Trzeba zachować czujność w odniesieniu do różnego rodzaju dokumentów, których nadawca pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Tam obowiązuje bowiem inny format zapisu daty: MM.DD.RRRR, czyli miesiąc, dzień, rok. Poważne kłopoty mogą pojawić się w odniesieniu do dat, w których chodzi o pierwsze dwanaście dni każdego miesiąca. Dlaczego? W formacie amerykańskim zapis 03.04.2015 odczytany zostanie jako „4 marca 2015 roku”. Co ciekawe, wiedza dotycząca wyżej opisanej kwestii przydaje się nie tylko w kontaktach biznesowych. Od jakiegoś czasu posługuję się aplikacją, która zapisuje bilet lotniczy upoważniający do wejścia na pokład samolotu bez konieczności posługiwania się jego papierową wersją. I co ciekawe – tam również obowiązuje niestandardowy jak na polskie warunki format: „7/8 6:00 PM”. Przyznać trzeba, że taki sposób zapisu daty (w tym przypadku chodzi oczywiście o datę 8 lipca) może wywołać konsternację u osób niezorientowanych w temacie.
Pragmatyczny charakter niniejszego wpisu pozostaje bezdyskusyjny. Datami posługujemy się bowiem na co dzień, a im bardziej jesteśmy zabiegani, tym większą mamy potrzebę, by nimi operować. Oszczędźmy sobie zatem czasu i nerwów i zapisujmy daty we właściwy sposób – bo to nie tylko eleganckie, ale często również użyteczne.
Joanna Gruszczyńska